nnwlublin

Slideshow Image Slideshow Image Slideshow Image

 

rzt
rok zolnierzy wykletych

Festiwal NNW

Wojewoda-Lubelski


Prezydent-Miasta-Lublina

 kuratorium oświaty

 

Zrealizowane-przy-pomocy-finansowej-Miasta-Lublin

klodka

Książka „Generał Grot. Kulisy zdrady i śmierci” na Retrospektywie

Witold Pronobis „Generał Grot. Kulisy zdrady i śmierci”

Editions Spotkania i Muzeum Powstania Warszawskiego

 

Książka stanowi zapis swoistego „śledztwa”, jakiego podjął się Witold Pronobis, historyk, dziennikarz, pracownik Radia Wolna Europa, a prywatnie bliski krewny Stefana Roweckiego. Śledztwo to, obfitujące w szereg niezwykłych przypadków, pozwoliło Autorowi ujawnić wiele nieznanych dotąd szczegółów dotyczących wydania w ręce Gestapo, uwięzienia i śmierci komendanta głównego Armii Krajowej, naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych w Kraju - generała Roweckiego.

  Niewątpliwym walorem publikacji są obszerne biogramy występujących w niej osób, szczegółowe kalendarium życia Kalksteinów, aneksy źródłowe i wreszcie bogata część albumowa, prezentująca fotografie zgromadzone w Instytucie im. gen. Stefana Grota Roweckiego w Lesznie, jak i udostępnione ze zbiorów rodzinnych.

 

Witold Pronobis:

Od Tadeusza Żenczykowskiego otrzymałem kopię okupacyjnego zdjęcia Ludwika Kalksteina, które najprawdopodobniej mieli przy sobie w 1944 roku żołnierze z grupy 993/W Armii Krajowej. Był to zespół przeznaczony do likwidacji rodzimych i niemieckich agentów Abwehry i Gestapo. Przedziwnym zbiegiem okoliczności, fotografia ta pozwoliła mi w 1990 roku, zidentyfikować Kalksteina w Monachium.

Osoba Ludwika Kalksteina była przedmiotem zainteresowania polskiej opinii publicznej w okresie PRL-u i to zainteresowanie trwa do dzisiaj. Zajmowali się nim zarówno historycy jak i dziennikarze. Śladów zdrajców swojego ojca szukała intensywnie jedyna, nieżyjąca już dzisiaj, córka generała Irena Rowecka ­- Mielczarska. Sporo wiadomości zebrał też, i aktywnie śledził jego kolejne miejsca zamieszkania po opuszczeniu więzienia, Tadeusz Żenczykowski. Pomagali mu w tym (oczywiście potajemnie) przebywający w kraju byli żołnierze AK. Żenczykowski na bieżąco informował słuchaczy RWE o fakcie przedterminowego zwolnienia Kalksteina z peerelowskiego więzienia, już w 1964 roku, i o nowych adresach zamieszkania zdrajcy. W 1981 roku Ludwik Kalkstein zniknął i nikomu nie udało się odszukać jego śladów. Zrządzeniem losu to mnie właśnie, osobie spokrewnionej z generałem Roweckim, udało się natrafić na ślad obydwojga – Kalksteina i Blanki Kaczorowskiej. Nie tylko stosunkowo dokładnie zdołałem rozwikłać ich powojenne losy, ale też Ludwika Kalksteina poznać osobiście i z dużym prawdopodobieństwem rozszyfrować jako agenta peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa, donoszącego z Monachium na tutejszą Polonię i polskich pracowników RWE (a więc zapewne także na mnie). Warto tu wspomnieć, że już w listopadzie 1965 roku wystąpił on do ministra spraw wewnętrznych PRL, Mieczysława Moczara, z propozycją „współpracy”, proponując swoje usługi „w zakresie zwalczania wrogiej propagandy, nadawanej przez rozgłośnie zachodnie”. (…) Polecono mu z Warszawy, by spróbował robić to z bliskiego miejsca, powiązanego pośrednio z RWE, czyli z Polskiej Misji Katolickiej. Stąd też, jak sądzę, zainteresowanie gen. Kiszczaka teczką Kalksteina w połowie lat osiemdziesiątych. W każdym razie wersja taka wydaje się wysoce prawdopodobna. W prasie dość bezkrytycznie cytowano wypowiedzi Kiszczaka, że akurat w 1985 roku (!) wyciągnął on teczkę Kalksteina z wewnętrznego archiwum, podobno z powodu własnych historycznych zainteresowań. Historykom oddał ją pod koniec 1994 roku, parę tygodni (jak się okazało) po śmierci Kalksteina. Nie wygląda mi to na zbieg okoliczności! Dzisiaj wiadomo, że Kiszczak posiadał również bogate materiały dotyczące osoby Ludwika Kalksteina, pochodzące od służb wschodnioniemieckich (Stasi), które dostał mniej więcej w tym czasie, czyli w 1985 roku, od gen. Ericha Milke, ministra Bezpieczeństwa NRD.

Teraz, gdy nadszedł czas spisania wszystkiego, do czego udało mi się dotrzeć, zdaję sobie coraz wyraźniej sprawę z zupełnie nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności, które w efekcie pozwoliły mi wyjaśnić większość zdarzeń z ostatnich 14 miesięcy życia „Grota”.